Profile
Blog
Photos
Videos
Dzień 128 21/02/2014
Wylatujemy już niestety z Buenos Aires. Miasto mnie pochłonęło, zachwyciło. Chciałabym się tu przeprowadzić, mieszkać i pracować. Przed wyjazdem myślałam, że jestem bardzo związana z Europą, że na pewno będę chciała do niej wrócić. Teraz nie mam już żadnych takich potrzeb, widzę, że Europa ze swoim kryzysem i problemami mnie już męczy i nie pociąga. Mogłabym ją porzucić na rzecz np. Argentyny i Buenos Aires :) Problemem jest tu oczywiście słynna galopującą inflacja. Trzeba by żyć tu jak Amandine, z europejską pensją. No zobaczymy. Ale tak to właśnie, w rankingu miast do mieszkania, Buenos wysunęło się na prowadzenie prześcigając nawet Santiago de Chile.
Rano udało nam się jeszcze skoczyć na Plaza Palermo Viejo na pyszne śniadanie. A, zdjecie jest oczywiscie z wczoraj - matki z Plaza de Mayo, czyli symbol miasta i kraju.
O 13 polecialysmy do Puerto de Iguazu (jeszcze w Argentynie), gdzie doleciałyśmy po ok 1.5 godz. Straszny tu upał, duszno i wilgotno. Nie za dobrze się czułam (mam nadzieję, że to zmęczenie ostatnimi intensywnymi dniami, a nie żaden robak w środku, jak mam wrażenie) i musiałam strzelić krótką sjestę. Wieczorem poszłyśmy do restauracji z niby azjatyckim jedzeniem (dobre). Puerto de Iguazu to małe miasteczko, zadupie, nic tu nie ma przyjeżdża się tu tylko po to, by zobaczyć słynne wodospady (do parku po jego argentyńskiej stronie jest stąd ok 40 km). W restauracji na ścianie napisy, najpierw rzuca mi się w oczy "Scotland rules" a potem Sara mówi: a tu coś z Polską, a tam: "AZS Poznań, trochę się zwiedza. Poland". Piękne. Trochę się zwiedza.
- comments