Profile
Blog
Photos
Videos
Dolina Smierci i Ksiezyca (El Valle de la Muerte y Valle de la Luna) czyli odkrywam polnoc Chile
San Pedro De Atacama, Chile
Dzien 78 02/01/2014
Leniwy poranek spędzony na kupowaniu biletów na autobus, wycieczki i w sumie niczym :)
Po obiedzie (i pisco) pojechałam (sama, bo S. bolala noga) na wycieczkę po Valle de la Luna.
Pierwszy przystanek to Valle de la Muerte (czyli Dolina Śmierci, znajdującą się bardzo blisko San Pedro de Atacama). To najsuchsze miejsce w pasmie gorskim Cordillera de la Sal, ktora sama jest najsuchsza pustynia świata. Zycie? Muchy, motyle i jak się ma szczęście to można zobaczyć jaszczurki Fabiana :) Gorąco, upał, niesamowicie sucho. Pustynia, ale niewiele tu piasku, tylko twarde, suche, popękane skały. Pada tu ok 2 tygodnie w roku (styczeń-luty), zalewa wtedy całkowicie San Pedro, które płynie niczym rzeka. W samej Valle de la Muerte też widać jakby koryto rzeki. Woda z nieba i ta spływająca z pobliskich gór i wulkanu (niosąca minerały i sól) zalewa dolinę zostawiając na skałach i wzniesieniach zacieki z soli. Im więcej wody, tym więcej soli, dlatego pobliskie jeziora sa bardzo zasolone.
Uważa się, że około 300 mln lat temu były tu płaskie tereny. Około 26 mln lat temu ruchy płyt tektonicznych spowodowaly trzęsienia ziemi, co z kolei spowodowało wypietrzenie sie na tych terenach czterech pasm górskich: Cordillera de la Costa, Cordillera de Domeyko, Cordillera de los Andes, Cordillera de la Sal. Wraz z ociepleniem klimatu woda z lodowców z Andów zaczęła spływać, szukając ujścia do oceanu, ale napotkała na swej drodze Cordillere de Domeyko. Przez setki tysiący lat "miotala sie" to w dolinie próbując znaleźć wyjście i w ten sposób "przy okazji" uformowała Valle de la Muerte. Naprawdę ciężko uwierzyć, stojąc tu w upale, że ta pustynna dolina została uformowana przez wodę!
Wbrew pozorom nazwa nie wzięła się z faktu, że nie ma tu prawie życia (choć oczywiście wszyscy tak pomyśleliśmy), tylko że zwykłego nieporozumienia. Podobno, gdy Gustavo Le Paige (który był pionierem w badaniu tych terenów i któremu zawdzięcza sie wiele odkryć) przybył na te tereny w 1955 r. miał powiedzieć "eso parece el Valle del Marte" ("to przypomina dolinę z Marsa"). Po hiszpańsku Mars (Marte) i śmierć (muerte) brzmią dość podobnie. Wszyscy pomyśleli, że chodzi o muerte (śmierć), a gdy próbowano później sprostować, to okazało się, że jest już za późno, bo przyjęła się nazwa Doliny Smierci. I tak zostało.
A tak przy okazji, to te tereny nie tylko wyglądają jak z Marsa, ale panuja to też warunki (ekstremalna suchość, temperatury, pył) najbardziej zbliżone do tych na Marsie. Dlatego też NASA przeprowadziła tu wiele badań i eksperymentów, używając ruch terenów jako modelu. Tutaj też wypróbywano pojazdy Nomad i Zoe, z myślą o wysłaniu ich później na inne planety. Tutaj też kręcono wiele filmow, m.in. "Dzienniki motocyklowe" (2004) o podróży Che Guevary czy Bonda "Quantem of Solar" (2008). A 2 stycznia 2014 r. po godzinie 16 stałam tu ja i robiłam zdjęcia! ;)
Wreszcie wjechaliśmy do Valle de la Luna. Wciąż sucho i pustynie, a kiedyś było tu jezioro!
Najpierw jaskinia solna, caverna de sal. Tam na skałach widać kanaliki wyrzeźbione przez setki lat przez spływająca tam wodę (ciekawe kiedy, bo teraz ani kropli!). No i oczywiście sól, w kryształach zwisających na sole skały lub w całych "plackach" - trochę to wygląda, jakby ktoś wbił kawałek przezroczystego szkła w skałę.
Dalsza część jaskini to zabawa: w niektórych miejscach tak nisko, że prawie na kolanach, w innych trzeba się było wspinać lub skakać. Fajowo! A po wejściu, jak się stanęło w ciszy, tuż przy skale to od czasu do czasu byli słychać delikatne trzaski, jakby pękanie. To podobno sprzężająca i rozprzężająca się pod wplywem wody (i jej braku) sól.
Potem pojechaliśmy zobaczyć tzw. Tres Marías (Trzy Marie). To trzy figurki skale uformowane setki tysięcy lat temu przez deszcz i wiatr. Zwane kiedyś Tres Vigilantes (Trzech Strażników) znajdują się tuż obok wejścia do zamkniętej już kopalni i to je idący do pracy górnicy prosili o ochronne i pomoc. Kopalnię zamknięto ok 30 lat temu, gdy okazało się, że w soli znajduje się za dużo szkodliwych dla człowieka minerałów. A nazwę Tres Marías nadal im oczywiście Gustavo la Paige (a któż by inny!). On zresztą też nazwał te dolinę Valle de la Luna. Cała ta okolica przypomina rzeczywiście powierzchnie księżyca, szczególnie gdy jest pełnia (podobno).
A z trzech oryginalnych figurek znajduja się tu teraz jedynie dwie i kikut trzeciej, na którą jakiś turystą usiłował się wspiąć ok 4 lat temu i niestety ja złamał. I dlatego teraz teren jest ogrodzony i nie można chodzić, gdzie się chce. A poza tym turyści przyjeżdżali tu też z mloteczkami, by zabrać kawałki minerałów znajdujące się u podstaw figurek na pamiątkę! No i jak tu ufać turystom?!
Ostatni przystanek to oglądanie zachodu słońca nad dolina. Kilkanascie minut drogi (najpierw między skałami i wydmami, a potem trzeb było się na te wydme wspiąć). Usiadłam na skale na górze. Valle de la Luna, wydmy, Cordillera de la Sal, widok na cała dolinę z góry, a po 20, zachód słońca. Piękne, znów jak z obrazka i zmów coś mistycznego.
Żeby nie byli, że wszystko idzie gładko: na górze dałam jednemu kolesiowi aparat, by mi zrobił zdjęcie, a koleś tak go chwycił, że... wyleciał mu z rąk. Zatrzymało mi się serce (aparaty nowy, kupiony w Limie) i jak na filmie patrzyłam, jak spada po skałach w dół. Na szczęście okazało się, że działa! (uff, bo bym chyba kolesia z tej skały zepchnęła :))
Niestety, wieczorem się okazalo że dziś znów zachmurzone niebo i nie da się oglądać gwiazd. Jak pech, to pech! No nic, będę musiała tu wrócić :)
Jutro jedziemy do Argentyny!
- comments