Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 79 03/02/2014
Uff, droga na północ Argentyny (do Salty), to trochę droga przez mękę.
Wyjechaliśmy z San Pedro z godzinnym opóźnieniem, ok 10:30, co miało bardzo duże znaczenie na granicy. Jak dostaliśmy tam przed 13, to okazało się, że wszystkie autokary już tam były przed nami w kolejce. Najpierw czekanie w upale, potem kolejka po pieczątkę od Chile, znow kolejka po pieczątkę argentyńską, a na końcu skanowanie bagaży. W sumie trzy godziny. Przypomniały mi się stare czasu czekania na granicy polskiej w drodze do Francji, wiele godzin, np. przed Świętami na mrozie... No tak, dlatego może zrobiło to na mnie mniejsze wyrażenie, niż na innych. Tylko martwiłam się o której dojedziemy do Salty, bo sama droga to ok 9 godzin, no i jeszcze ta granica.
Argentyna! Krajobraz przez te 7 godzin zmieniał się co chwile. Najpierw, jak na północy Chile, czyli pustynia, skały i sucho. Potem jakby trochę zielono, ale właściwie skąpe kępki trawy i kaktusy. Nagle płasko i salar, niewielki, tuż przy drodze brązowy i brudny, choć widać, że dalej jest ładny, jasny kawałek. Choć oczywiście po Uyuni, to ciężko było by bas zaskoczyć (tu widać, gdzie się kończy), więc nie będziemy go zwiedzać, ale miło zobaczyć go z okien autobusu. Potem nagle jakby w kanionie, otoczeni z dwóch stron wysokimi wzniesieniami, a ja nich wielkie kaktusy, jak z filmy o Dzikim Zachodzie :) I już prawie do końca zielone pola i góry, i pasące się krowy (no takiego obrazka, to już dawno nie widziałam!). Na końcu białość, bo deszcz, gęsta mgła i kręte drogi. Czyli przekrój atrakcji.
Dotarłyśmy późno i z braku kasy (uff, nietania ta Argentyna) i możliwości, poszłyśmy do hostelu, gdzie łóżka w dzielonym, szescioosobowym (ale były jeszcze tylko dwie oprócz nas). Zobaczymy jak dalej. Ale jesteśmy w Argentynie!! Co poczulyśmy już np. w smaku wina ;)
- comments