Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 55 10/12/2013
Pobudka po 4, szybkie mate de coca (pomaga na bóle głowy od różnicy wysokości) i wyruszamy, w koncu przed 5, razem z innymi. Jeszcze szarawo, ale dzięki temu widać gwiazdy nad kanionem. Kocham to miejsce!
Flavio od razu wyrwał, więc ja za nim. Potem ja szłam przodem, ale automatycznie utrzymałam to szaleńcze tempo (potem inny przewodnik powiedział, ze widział mnie idąca pierwsza a daleko za mną Flavio i zastanawiał się kto tak gna:)), więc od razu jesteśmy (i już będziemy do końca pierwsi). Mamy do przejscia 4 km i znajdziemy się 1200 m wyżej, w takim tempie będziemy grubo przed 8.
Pierwsza godzinę szlo mi się bardzo dobrze, jeszcze do tego wschód słońca nad kanionem, pierwsze promienie sięgające gór, doswiadczenie mistyczne, boskie.
Druga godzina to ból nóg, ale nadal idziemy bardzo szybko, Flavio prowadzi i nie odpuszcza, przy kazdym krotkim odpoczynku mówi mi, ze jestem niezła i ze niewiele dziewczyn tak chodzi ("pocas chicas caminan como tu"), więc zaciskam zęby i nie daje po sobie poznać, ze boli. Zresztą to ten ból z serii przyjemnych.
Poza tym rozmawiamy o wszystkim, tylko nie o trasie tak, jak byśmy byli na spacerze w parku. Pozostali daleko za nami, już ich w ogóle nie widać.
Na szczyt dotarlismy... przed 7! Po 2 godzinach i 5 minutach (Flavio powiedzial, ze to rekord wsrod turystow :))!! Nikogo tam jeszcze nie było, tylko pani sprzedająca napoje. 7 rano, widok na kanion, zmeczenie i drzenie nog, ale niesamowita radość, adrenalina, endorfiny, piękno przyrody i łzy mi w oczach stanęły (tak, starzeje się, na pewno).
Zaraz było mi zimno (słońce zaświeciło porządnie dopiero przed 8) i długie oczekiwanie na resztę (i po co bylo tak pędzić?;)). Nie tak długo po nas przyszedł Andaluzyjczyk. Szacun niesamowity, bo koles ma 68 lat a formę młodzieńca. Też tak chce! Więc właściwie to on był dziś pierwszy.
W końcu zaczęli się pojawiac następni, choć z naszej grupy tylko koleś z Brazylii (para z Australii dotrze sporo później) i Sarah na muli ok 8 (bo mule wyruszają później).
Po wyczekiwanym śniadaniu (pobudka o 4 i wejście pod górę praktycznie bez jedzenia mnie zniszczyły) Flavio sie pozegnal - super koleś, a ostatnia godzinę mnie przekonywal, ze powinnam organizować wycieczki po kanionie z Europy, bo znam trasę i mogłabym to zrobić sama. No pewnie, następnym razem jak tu przyjadę, to ide bez zorganizowanej przez agencje grupy. Kto idzie ze mna? Po znajomości nie wezmę drogo :)
Dołączamy do wczorajszej grupy, tam mlody przewodnik Fidel Jimmy, który cały czas próbuje ze mną flirtować. Nie napisałam bowiem, ze od słońca przez ostatnie dwa miesiące (szczególnie na Kostaryce) jestem teraz blondynka o niebiesko-zielonych oczach.
Pojechaliśmy na punkt widokowy na kanion, górę Mismi i na początek rzeki Amazonki. Przez lata spierano się, gdzie się zaczyna rzeka i dopiero w 2007 roku oficjalnie uznano (publikacja w National Geografic), ze rozpoczyna się ona tutaj, nad kanionem, na 5170 m, na północnej ścianie Navado Mismi i spływa na druga stronę, w stronę Brazylii. A nad głowami przeleciało nam kilka niskolecacych kondorow! Tam też sprobowaliśmy owocu kaktusa, którego dodaje się do colca sour (zamiast z limonki) - cierpki.
W niewielkiej miejscowości Maca znajduje się śliczniutki maly kościółek kolonialny z XVI w., przed nim kolorowe stoiska ze wszystkim i miejscowe kobiety przyrzadzajace na ulicy colca sour (niezłe). Niestety efekt psują przywiązane za nogi zwierza, orzeł i lama, z którymi turyści-idioci chętnie robią sobie zdjęcia za odpowiednią opłata.
By dostać się do ciepłych źródłek Chacapi trzeba przejść przez trzesacy się most wiszący wysoko nad rzeka Colca (brrr, nie lubię). Za to źródła mile (szczególnie na zmęczone cialo), tuż przy rzece, z widokiem na góry.
Potem obiad w Chivay, a tam mięso z alpaki, zupa z quinua, zupa z yuki i ziemniakow, rocoto relleno (ooostre!), camote (słodki smażony ziemniak), lomo saltado, pastel de papa, prazone ziarna kukurydzy i wiele innych przysmakow. Wszystko bardzo dobre, a ze to bufet, to teoria, ze trzeba wszystkiego spróbować wiadomo, jak się kończy.
Najwyższy punkt ma tam 4900 m.n.p.m. i jest to punkt widokowy na góry i wulkany, ale niestety śnieg i mgła, więc nic nie było widać. Zimno bardzo. Śnieg?! Jakbym chciała śniegu, to bym do Polski pojechała :) Trochę niżej pasła sie cała masa lam i alpak.
Kanion Colca jest drugim najgłębszym na świecie kanionem i jest dwa razu głębszy od Wielkiego Kanionu w Kolorado. Geograficznie jest dość młody, bo ma ok 100 mln lat. Miasteczka w kanionie i na wzgórzu sa jeszcze z czasów prekolumbijskich (a niektore nawet preinkaskich). Wszystkie masta, oprócz Madrigal, ktory nosi nazwe hiszpanska, maja nazwy w jezyku keczua. Mieszakancy tych terenow wywodza sie z dwoch rywalizujacych ze soba plemion: Cabanes i Collaqua. Kiedys, by odroznic sie od siebie, niemowletom i dzieciom deformowano czaszki. Dzieki temu kazde plemie bylo rozpoznawalne po ksztalcie czaszki. Ok XVI-XVII w. zaprzestano tego zwyczaju i teraz dla odroznienia uzywa sie tu roznych nakryc glowy i strojow.
- comments