Profile
Blog
Photos
Videos
Po będącej męczarnią powrotnej drodze gruntówką do Popayán postanowiliśmy zwiedzić miasto. Jest naprawdę ładne i porzadnie kolonialne, o czym zaświadczają zdjęcia, ale ciut monotonne. W sam raz na kilka godzin zwiedzania. Do zdjęć przyłożyliśmy się, wiedząc, że to nasza ostatnia fotowyprawa w Kolumbii. Potem wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy do Ipiales, ku granicy z Ekwadorem. Autobus trochę się opóźnił, bo okazało się że sprzedali o 1 bilet za dużo i trochę czasu zajęły wyjaśnienia. Tak czy siak przez 1,5h musiałem siedziec na schodkach, bez żadnej zniżki oczywiście. Ale podróż trwała 7h, więc jakoś te 90 min wytrzymałem, przy okazji gawędząc z pasażerami wyraźnie ucieszonymi, że nie jesteśmy z USA. Po drodze ponoc są wspaniałe widoki na wulkany, ale było ciemno, więc dupa blada. O 12 w nocy po przesiadce w Pasto (!) dojechaliśmy do Ipiales bez problemów, choć podobno na tej trasie w nocy grasują partyzanci rabujący autobusy. Resztką sił wsiedliśmy do nieoznakowanego samochodu jakiegoś pana przedstawiającego siebie jako "taxi" i zbyt śpiacy aby zdobyć się na nieufność pojechaliśmy do hotelu. Tu przydały się śpiwory. Ipiales leży na wysokości 3000 mnpm więc klimat był już chłodny. Najwyżej 12-15C i wiaterek. Wiem, że dla większości rodakow to obecnie marzenie, ale my trochę wybrzydliwi się tu zrobiliśmy :)
Po spokojnej nocy w środe ruszyliśmy do pobliskiego sanktuarium Las Lajas, gdzie podobno wydarzały się uzdrowienia. Kościół jest malowniczo położony w górskim wąwozie, co zilustrują niedlugo zdjęcia, ale jest dość kiczowaty. Za to ścianę za ołtarzem zastępuje górska skała, do której kościół jest przytwierdzony - mocne! Na skałach pełno tabliczek z podziękowaniami za uzdrowienia - to też robi wrażenie. Szybko jednak zwijamy się stamtąd chcąc dojechać do stolicy Ekwadoru, Quito przed zmierzchem.
- comments