Profile
Blog
Photos
Videos
Do Iguazu autobus dojezdza ciut za wczesnie (niesamowite!) Zostawilismy bagaze na stacji i ruszylismy w strone parku narodowego. Po uiszczeniu slonej oplaty wejsciowej i wysmianiu absurdalnej oferty 20 minutowej przejazdzki lodka pod wodospadem za 300 zl od lebka znalezlismy w autobusie, ktory zawiozl nas pod sam wodospad. Mysle, ze duzo do opowiadania tu nie ma, niech przemowia za nas zdjecia….
Po poludniu odebralismy bagaze z dworca i udalismy się do Argentyny, chcac taniej niz w Brazylii spedzic tam noc i moze zwiedzic wodospad po drugiej stronie, ale na zwiedzanie bylo juz za pozno, wiec skonczylo się na niezlym obiadku (caneloni! – pierwszy posmak wloskiego dziedzictwa Argentyny) i nocy w podrzednym, choc nie tak tanim hoteliku. Argentynczycy w pierwszym kontakcie robia dobre wrazenie. Nie sa tak radosni jak Brazylijczycy, ale sa tez od nich bardziej spokojni i stonowani, a przy tym uprzejmi. Zupelnie nie wiem, czemu caly kontynent ich nienawidzi, a dowcipy takie jak za chwile opowiem nie naleza do rzadkosci w zadnym z krajow Ameryki Poludniowej (Kloci się dwoch Argentynczykow: jeden mowi – Ja jestem synem Boga! – drugi odpowiada – Bzdura! To JA jestem synem Boga! Klotnia przeciaga się a rozstrzygniecia nie widac. W koncu zbliza się trzeci i pyta: O co się klocicie? Jeden z nich odpowiada: Mowie temu idiocie, ze jestem synem Boga, ale on upiera się, że to on nim jest. Na to trzeci Argentynczyk: Wasza klotnia kompletnie nie ma sensu. Na to pozostali dwaj: dlaczego???! Jak to dlaczego, odpowiada trzeci, niezrazony, przeciez ja nie mialem synow!) Moze na nasze dobre wrazenie wplywa fakt, ze mozemy wreszcie mowic po hiszpansku i sluchac tego jezyka (z dziwnym wloskawym akcentem, ale zawsze!) Rozumiec i byc rozumianymi. UFF!!
Nastepnego dnia udajemy się ogladac wodospady z bliska po stronie argentynskiej. Tu turystow wozi maly pociag elektryczny, a nie autobus, a park jest znacznie wiekszy. Tu kupujemy tez w rozsadnej cenie przejazdzke lodzia pod kilkoma mniejszymi wodospadami. Kiedy nasz sternik podplywa pod jedna z malych kaskad (sa ich tam dziesiatki) mam ochote krzyczec! Wrazenie jest dosc piorunujace, zwlaszcza kiedy lodz na chwile znajduje się pod strumieniem wody. Mam wrazenie, ze zaraz zatoniemy. Aparat bezpieczny w gumowej torbie, ja natomiast mimo goreteksowej kurtki jestem oczywiscie caly przemoczony (woda nalala się rzecz jasna od gory, przez kolnierz hehe). To chyba najlepiej wydane pieniadze od poczatku wycieczki!
Reszte parku zwiedzamy na piechote, co zajmuje nam reszte dnia. Nastepnego dnia chcemy jeszcze tylko zwiedzic ogromna zapore Itaipu na terenie Brazylii i ruszamy w strone boskiego Buenos!
Wstajemy rano i ruszamy do zapory. Na granicy brazylisko-argentynskiej jak zwykle odprawa tylko u Argentynczykow (Brazylia nie wstawia pieczatek, jesli wyjezdzasz na 1 lub 2 dni). Nowa oznaka cywilizacji Argentyny bylo to, ze granice przekracza się tu jak w Europie (poza strefa Schengen), czyli pieczatka do paszportu i czesc. Brazylijczycy trzymaja się lokalnych zwyczajow, czyli przy wjezdzie trzeba wypelnic formularz, w ktorym pytaja nawet o zawod, nie mowiac o stanie cywilnym, a nastepnie zdac ten formularz przy wyjezdzie. Jesli go zgubisz, placisz 250 zl kary. Chore, ale stosowane prawie na calym kontynencie. Jak mowilem, mozna opuscic ten kraj nie stemplujac paszportu, ale z kolejnym wjazdem w innym miejscu lub o innym czasie moga byc problemy (np. jest pieczatka wjazdowa a brak wyjazdowej). W Argentynie natomiast trzeba przechodzic przez specjalna wycieraczke nasaczona jakims srodkiem dezynfekujacym. Ciekawe, ale niezbyt klopotliwe.
Asia jest w pochmurnym nastroju, bo dwa dni wczesniej w Brazylii kupila sobie koszulke z napisem “Jestem Brazylijka” a ja gdziej jej te koszulke zapodzialem. Kiedy na miejscu w sklepie przed wycieczka do tamy okazuje się, że to byl jedyny egzemplarz, jest na mnie naprawde zla. Tlumaczenia, ze w napis na koszulce nikt w Polsce nie uwierzy, (nawet gdyby go zrozumial), a w Brazylii tym bardziej tylko pogarszaja sprawe. Z nosami na kwinte lapiemy autobus do tamy.
Na miejscu ogladamy propagandowy filmik brazylijsko-paragwajskiego przedsiebiorstwa Itaipú Binacional, o tym jakie to wspaniale dzielo hydrotechniki. Rozmiary i dane sa imponujace: rzeka Paraná generuje w tej elektrowni 25% pradu zuzywanego przez Brazylie (ten kraj ma 200 mln ludzi!!!) i 90% energii w Paragwaju. Olbrzymi rezerwuar stworzony tam sztucznie na rzece podobno spowodowal jakies szkody w srodowisku naturalnym (zatopienie wodospadow Sete Quedas, wiekszych niz Iguazu itp.), ale o takich drobiazgach film nie wspomina. Potem zabieraja nas w wygodnych klimatyzowanych autobusach na wycieczke, razem z grupa starszych Japonczykow i Amerykanow. Wszystko za darmo – imponujace dzielo propagandy! Sama tama nie zwala z nog swoim pieknem, ale jej rozmiary nie pozostawia nikogo obojetnym. Nie widziemy zbyt wiele, a wycieczka jest krotka, ale informacje takie jak to, ze z metalu zuzytego do budowy mozna zrobic 320 wiez Eiffla, a z betonu 25 stadionow Maracaná (stadion w Rio) przemawiaja do naszej wyobrazni.
- comments