Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 47 02/12/2013
Zmienilysmy hotel na taki w centrum. Fajny, w starym budynku, znow dzielony pokoj, ale jeszcze tylko dwie osoby (dzis w nocy bede czyms rzucac w chrapiacych!).
Wyzwaniem w tym miescie jest przejscie przez ulice. Doswiadczylysmy tego juz wczesniej (i tez w Ekwadorze) , ale Lima jest tak duza i chaotyczna, ze jeszcze bardziej sie to odczuwa. Generalna zasada, jak sie okazuje, jest taka, ze ten, ktory siedzi w samochodzie, ma pierwszenstwo i wladze. Niewazne czy masz zielone swiatlo czy jestes na pasach, jesli cos jedzie, to lepiej uciekaj lub poczekaj, bo on na pewno nie zwolni. Na głównym skrzyżowaniu policjantka (nie wiadomo po co, skoro światła) siedząca na środku na podwyższeniu z napisem "Inka Cola" (tutejszy napoj gazowany, podobny podobno do szkockiego Irn bru) i oczywiście puszczajaca samochody na czerwonym. Inka Cola rzadzi!
Po zakupie nowego aparatu fotograficznego (uff, na liscie nieapodziewanych wydatków, ale stary przestal dzialac, a jak tu podroz zycia bez zdjęć!), obiedzie w Barrio Chino i zakupie na Mercado Central dwoch dziwnych owocow (zjadlysmy wieczorem): guanara (fioletowy, trochę o smaku niczego) i grenadilla (bardzo smaczny), poszlysmy do konwentu San Francisco, gdzie oprocz pieknego wnetrza (i ladnego placu, na ktorym miesci sie budynek) znajduja sie slynne w stolicy katakumby.
Miedzy XVI w. (kosciol ukończono dopiero w latach 70 XVI w., ale już od rozpoczęcia budowy i przybycia Hiszpanów w 1537 r. chowano tu ludzi) a XVIII w. (oficjalnie w 1809 r. zaprzestano chowania, bo wybudowano cmentarz miejski, ale jeszcze przez kilkadziesiąt lat zdarzały się tu pochówki) pochowano tu ok. 25 tys. osob! Oczywiście nie chowano tu czarnych czy mulatow, jedynie tych, którzy stali trochę wyżej w elicie i mieli pieniądze (ale kobiety, mężczyzn i dzieci razem). W katakumbach można zobaczyć pogrupowane razem kości konczyn, miednicy, kręgosłupa etc., jest też studnia z ułożonymi w koło koscmi i czaszkami (w niej też monety, które ludzie wrzucają na szczęście!). W konwencie jest też dobrze zachowana piękna biblioteka z krętymi schodami (chce mieć takie pomieszczenie w swoim przyszłym domu!:)) i kilka sal wypełnionych obecnie obrazami i przedmiotami muzealnymi.
W jednej z nich znajduje się obraz Diego von Brucka (zwanego w Peru Diego de la Puente) z XVI w. przedstawiającego Ostatnia Wieczerzę, ale z wprowadzonymi kilkoma elementami: okrągły sol, przed nim dzieci i pies, za plecami Judasza diabeł szepczący mu do ucha, a na stole oczywiście... cuy (pieczona świnka morska). Kto w sumie wie, co oni wtedy jedli? :)
Wieczorem utknelysmy w barze w hostelu. Dobre pisco sour, więc nie było po co się za daleko ruszać :)
- comments