Profile
Blog
Photos
Videos
Dzień 140 05/03/2014
Wczorajszy dzień dość dziwny i leniwy. Najpierw ulewa i oberwanie chmury (całą noc i do południa). A poza tym trochę nas zniszczyło chyba to dziwne jedzenie (mimo że prawie go nie tknęłyśmy), albo nie wiem co, bo poczucie panującego w nas wirusa nie opuszczało nas przez cały dzień. Ja właściwie pod koniec dnia i po drzemce, z której nie mogłam się wybudzić, czułam się jeszcze gorzej. Szkoda, że w ostatni dzień karnawału, no ale cóż. Byłyśmy w Rio, na sambodromie, spędziłyśmy dwa wieczory tutaj. Nie jest źle. A muzykę słyszałyśmy z pokoju i tak do rana (spać i tak nie mogłam).
Za to dziś lepiej i popłynęłyśmy na wycieczkę łódką na dwie wyspy: Ilha dos Frades i Itaparica. Najpierw około półtorej godziny płynięcia na pierwszą wyspę, oczywiście z grającą na bębnach i śpiewającą na żywo trzyosobową grupą na pokładzie. Inaczej nie byłaby to Brazylia. A wraz z nimi tańczy, śpiewa i podskakuje prawie cała łódka! Znają wszystkie teksty, a swoją radość z życia okazują tańcem, śpiewem i muzyką. Nie ma tu w ogóle spięcia ani udawania. Nikt nie umie się tak bawić, jak Brazylijczycy. Dlatego też taki karnawał może być tylko tutaj.
Najpierw na wyspę dos Frades, a właściwie na jej południowy cypelek, Punta do Farol. Tam biały piasek, turkusowa woda i palmy. Uroczo, przypomniała mi się Kostaryka. Poszłyśmy trochę dalej, na bardziej oddaloną plażę, na którą dostęp był dość utrudniony i po śliskich kamieniach (wywróciłam się wracając, jak dziecko), za to nie było prawie wcale ludzi (jedna mała łódka dalej). Piękne miejsce, a woda chyba najcieplejsza jakiej doświadczyłam w życiu, jak w wannie, cieplejsza nawet niż w Śródziemnym. Za to słona tak samo.
Potem popłynęliśmy na wyspę Itaparica. Tam odpływ więc łódka nie mogła dopłynąć do brzegu i zabierali ludzi małą motorówką, ale trzeba było trochę czekać i zniecierpliwieni ludzie zaczęli wskakiwać do wody i płynąć do brzegu. Wskoczyłam więc i ja. Milutko tutaj.
Na Itaparica, po obiedzie pojechałyśmy na krótka wycieczkę po wyspie. Przewodnik bardzo fajny, trochę nam też wyjaśniał po hiszpańsku. Zapomniałam wspomnieć, ale naprawdę sporo ludzi mówi w Bahía po hiszpańsku, więcej niż w Rio, a przynajmniej z tych, których spotykamy. Może więcej tu mamy szczęścia.
Itaparica (czyli "koło skały") ma ok 245 km2 (dzieli się na dwie prowincje: Itaparica i Vilacruz). Mieszka tu ok 70 tyś ludzi zimą, a latem liczba mieszkańców wzrasta do 120 tyś. I podobno dużo Katalończyków ma tu domy! Wyspa żyje z turystyki, rybołówstwa i plantacji wielu rodzajów mango. Z ciekawostek: pierwsi mieszkańcy wyspy byli kanibalami! A niepodległość od Portugalii uzyskała ona w 07/01/1823.
Pojechaliśmy zobaczyć stare kolonialne domy przy głównej ulicy i placu (im więcej pięter i balkonów, tym bogatsi ludzie i wyższa klasa społeczna), plażę a potem źródło odmładzającej wody! Napis nad kranikami głosi: "Ach, ta wyjątkowa woda uczyni ze starej kobiety dziewczynę" ("Eh! agua fina faz velha vira menina"). Już czuje jej cudowne działanie! Poza tym ma jeszcze dodatkowe zastosowania, trzy kraniki i każdy na coś innego: miłość, zdrowie i pieniądze. Stwierdziłyśmy, że potrzebujemy wszystkich trzech, więc wypiłyśmy po trochu z każdej. Zobaczymy!
Po powrocie pojechałyśmy na położoną przy oceanu dzielnicę Barra. Najpiękniejsza jej część to ciągnący się wzdłuż wody deptak, a na nim latarnia morska (z 1580 roku, postawioną na miejscu, gdzie w 1501 roku dotarł Vespucci) i dalej... Morro do Cristo. Tak, tak, Salvador też ma swojego białego Chrystusa na wzgórzu, ale na wzgórze wchodzi się w dziesięć sekund, figury nie widać nawet dobrze z końca bulwaru, no i Chrystus nie ma rozpiętych ramion obejmujących Salvador. No cóż, nie każde miasto musi być jak Rio.
A, no i rzeczywiście posprzątali trochę po karnawale, przede wszystkim usunęli część przenośnych toalet, co prawie wyeliminowało zapach moczu z opisanej wcześniej palety. Na głównym placu na Pelourinho wciąż scena, stoiska i impreza, ale wyraźnie zaczyna przycichać. Fajnie zobaczyć Salvador poza karnawałem.
Coraz bardziej mi się podoba portugalski. Najpierw mnie irytował, ale teraz im bardziej rozumiem (wciąż za mało), to tym bardziej mi się podoba, jego brzmienie i melodia. Mam nadzieję, że się go kiedyś nauczę (najpierw muszę jednak wrócić do francuskiego).
Piękna i ciekawa jest ta Brazylia. Wcześniej myślałam, że już tu nie wrócę, ale teraz zmieniam zdanie. Tylko już nie do Rio, bo po co (chyba, że na Sylwestra :)), ale chciałabym przejechać Brazylię, zobaczyć Amazonię, wybrzeże, Paranty, Brasilię (i stolicę, bo choć wszyscy o tym zapominają, to stolicą Brazylii nie jest Rio de Janeiro, tylko Brasilia), Florianapolis itd. Mam nadzieję, że tu kiedyś jeszcze wrócę, ale jeśli tak, to najpierw minimum podstawowy portugalski!
- comments