Profile
Blog
Photos
Videos
Dzień 143 08/03/2014
Postanowiłyśmy pojechać na jednodniową wycieczkę do znajdującej się 30 km na północ niewielkiej miejscowości Praia do Forte. Jeden autobus podwiózł nas do wylotu z Jaua na autostradę, a drugi busik (zapchany na full, ale śmieszny brazylijski bileter próbował jeszcze naganiać ludzi) dowiózł nas do celu.
Główną atrakcją Praia do Forte jest sponsorowany przez Petrobras, czyli najważniejszy brazylijski koncern, Project Tamar, mający na celu zajmowanie się żyjącymi w tych wodach żółwiami, rekinami i rybami.
Założenie piękne, no i ja zachwycona, że znów zobaczę żółwie. Niestety miejsce tu bardziej przypomina park rozrywki albo zoo. Po pierwsze znajdujące się tam żółwie (wodne, duże i piękne) mają zdecydowanie za mało miejsca w tych basenach, by swobodnie pływać i się poruszać. Trzy duże rekiny (nurse shark) też trochę na siebie wpadają w tym jednym basenie.
Po drugie nie do końca wiadomo, po co to wszystko (oprócz drogiego parku rozrywki i jeszcze droższego sklepu). Żółwie przybywają w te strony, by złożyć jaja na plaży tak, jak widziałyśmy to w Tortuguero w Kostaryce. Oczywiście odbywa się to w nocy, nie tak łatwo to zobaczyć, no i sezon już się prawie kończy (od września do marca). Tamar ma niby chronić te gniazda, potem zajmować się małymi, które z czasem wypuszczają do wody. Z tego, co pamiętam z Tortuguero nie ma potrzeby, bo małe po wyjściu z gniazda same idą od razu do wody. Ale ok, może dzięki temu zwiększają się ich szanse na przeżycie. Dość, że nie widziałyśmy, żeby je wpuszczali i generalnie cały czas czekałyśmy na to, aż ktoś wypuści te zwierzęta duo wody, bo było nam ich szkoda. A po trzecie mają tam niby jakieś dodatkowe atrakcje, jak np. Yellow Submarine, by poznać podmorskie zwierzęta (za dodatkową opłatą). Zdecydowałyśmy się na to, bo chciałyśmy wreszcie zobaczyć więcej. Łódź podwodna okazała się.. pomieszczeniem gdzie najpierw puszczono nam krótki film, a pytam koleś opowiadał o znajdujących się w kilku niewielkich akwariach rybach. I tyle.
Widziałam, że dzieci, których było tam całe mnóstwo, były zachwycone. Ale większości dorosłych też się chyba podobało. No cóż, mam wrażenie, że widziałyśmy za dużo tych zwierząt na wolności, by mogło nam się to spodobać. Od razu wróciła we mnie tęsknota za Galapagos!
A samo miasteczko to malutkie, turystyczne i drogie miejsce, do którego ściągają tłumy lokalnych i zagranicznych turystów. Deptak z dużą ilością sklepów i restauracji, uroczy kościółek na placu, plaża ładna, ale ciężko było się tam zmieścić, no i nasza obok hotelu dużo ładniejsza. Podobno ciekawy jest zameczek znajdujący się trochę poza Praia do Forte. Nie miałyśmy czasu już tam pojechać. Błąd. Poszwędałyśmy się i wróciłyśmy do hotelu.
W hotelu okazało się... że na całej ulicy wysiadło światło. Ale w sumie bardzo miło spędziłyśmy nasz ostatni wieczór. Najpierw długo posiedziałyśmy z Chilijczykami w ciepłym basenie oświetlonym przez masę gwiazd i mocno świecący księżyc. Woda, nad nami gwiazdy i palmy. Pięknie. A potem zjedliśmy razem kolację i rozmawialiśmy do późna o wszystkim, głownie o Chile, podróżach, dziwnych przygodach i anegdotach. Fajnie, mili ludzie, miły czas. A im więcej opowiadamy o podróży, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, jak dużo widziałyśmy i jaki kawał kontynentu zjechałyśmy. Szkoda tyko, że to nasz ostatni wieczór i podróż życia dobiega końca...
- comments