Profile
Blog
Photos
Videos
Wjechaliśmy do Wenezueli. Kraj ten kocham co najmniej tak, jak dobry argentyński stek. Ludzie są tu różni, ale atmosfera zawsze mnie urzeka, a krajobrazy należą do najpiękniejszych w Ameryce Południowej. Wenezuela jednak jest na tyle specyficznym krajem, że wjazd tutaj musi być inny od przekraczania wszystkich pozostałych granic. Tak więc oczywiście na granicy w okienku „Wjazd” nikogo nie było, a pan z okienka „Wyjazd” nie chciał nas obsłużyć. Musieliśmy czekać. On w klimatyzacji, my na upale. W międzyczasie inna urzędniczka stwierdziła, że na formularzach bazgrolimy, więc sama je nam wypełniła swymi koślawymi bukwami. Naszą odpowiedź na pytanie „A wy skąd?” zrozumiała po swojemu, więc wpisała jako kraj pochodzenia „Kolonia”, i potem już konsekwentnie obywatelstwo „kolskie” i narodowość „kolka/kolak” (mamy zdjęcia na potwierdzenie!) Po odprawie kazano nam rozpakować bagaż i wszystko z niego wyjąć, a następnie włożyć z powrotem, przy czym celnik zajmował się w tym czasie zupełnie czym innym 20 metrów dalej. Na granicy duże ostrzeżenie, że nie wolno wywozić jedzenia z Wenezueli do Kolumbii, bo w Wenezueli jest tańsze i Chavez do niego dopłaca, więc wara Kolumbijczykom od naszego papu. Zaraz za granicą zamknięty punkt poboru opłat na drodze, bo dzięki Chavezowi ta droga (a raczej dziura na dziurze) jest już bezpłatna. Dynda tylko smutno kartka „Co z nami będzie, panie prezydencie?” powieszona przez zwolnionych zapewne pracowników. Nad nami przelatuje sznur kolorowych papug, ale nie mamy się czasu cieszyć, bo nasza taksówka co chwila zatrzymywana jest do kontroli. W ciągu 20 minut od opuszczenia granicy nasz paszport kontrolowany jest na drodze 9 (!) razy, a bagaż 3, na szczęście już bez otwierania. Niektóre posterunki są 100 metrów od siebie. Widocznie najjaśniejszy prezydent uznał, że każdego można kupić, ale jak dywersant zechce kupić wszystkich, to niech mu chociaż drogo wyjdzie. Granica jest mocno zmilitaryzowana i ogólnie wygląda jak demonstracja siły. Mamy nadzieję, że do zapowiadanej wojny między Kolumbią a Wenezuelą nie dojdzie, choć sytuacja jest dość napięta. Na razie obydwaj prezydenci przerzucają się obelgami, a ludzie nic sobie z tego nie robią i dalej kręcą swoje geszefty. Czas pokaże. Witamy w Wenezueli. Dalsze relacje wkrótce.
- comments