Profile
Blog
Photos
Videos
Dzień 94 18/01/2014
Zostawiłyśmy plecaki na dworcu, kupiliśmy bilet na noc do Pucón i żeby wykorzystać dzień postanowiłyśmy pojechać do Isla Negra, by zobaczyć ostatnio dom Nerudy, tej nad samym morzem. Pomysł wydał nam się po drodze bezsensowny (korki, więc autobus jechał ponad 2 godziny, a my mamy w nocy trzynastogodzinny autobus), do momentu kiedy dotarłyśmy do domu-muzeum. Samą Isla Negra to niewielka miejscowość nas oceanem, nic tu w sumie nie ma, tylko dom Nerudy, którego zresztą nie mogłyśmy znaleźć (zatrzymało się koło na samochodem dwóch kolesi, którzy też szukali domu, a jak się dowiedzieli gdzie jest, to wrócili po nas kawałek i nas podwieźli. Mili ludzie w tym kraju!)
Dom w Isla Negra jest najlepszym ze wszystkich trzech (potem la Chascona, a na końcu la Sebastiana, choć to bardzo subiektywny ranking :)). Z zewnątrz nie jest może najładniejszy, jednopiętrowy, ale po pierwsze tuż nad samym oceanem z pięknym widokiem, a po drugie w środku to już chyba szczyt ekscentryzmu! :) Zapomniała wspomnieć wcześniej, ale Neruda miał w każdym domu pomieszczenie, które przeznaczał na bar (który przypominał oczywiście te na statku). Ten tutaj jest jakby w doklejonej części domu, z przeszklonym wyjściem bezpośrednio z ogrodu i z widokiem na morze. Najbardziej podobał mu się chyba bar w la Chascona, ale generalnie pomysł genialny, jak już będę wreszcie bogata i będę miała swój dom, to przeznaczę w nim miejsce na bar! Sarah mowi, ze ona tez (tylko domow nam brak...)
Tuż przy barze, na zewnątrz, znajduje się konstrukcja z dzwonami i mała łódka na piasku. Neruda był zafascynowany morzem, oceanem, ale tak naprawdę bal się wody. Dlatego zamiast żeglować, siadał w swojej łódeczce z zaproszonymi gośćmi i tam... pił aperitif przed kolacją. Podobno mówił, że wcale nie musi być na wodzie, bo wystarczające zawroty głowy czuje wychodząc z tej łódki osiadłej na piasku :). A za każdym razem, jak wracał do domu po dłużej nieobecności, to uderzał w dzwony, by oznajmić sąsiadom, ze powrócił. Podobno był bardzo serdeczny i otwarty, i do każdego z domów można było przyjść niespodziewanym (tylko z butelką!) i zjeść z poetą kolacje czy wypić wino. Szkoda, ze nie żyje, albo ze ja nie urodziłam się wcześniej!
Poza tym w domu znajduje się niesamowita ilość rzeczy (większość związanych z morzem), stoły zrobione ze sterów, wielkie figury syren, kapitanów ze statków (maszkary, "mascarones"), masek, obrazów, kolekcje muszli (caracolas), replik rzeźb z Rapa Nui (autor zachwycił się moai na Wyspie Wielkanocnej i postanowił mieć kopię w swoim domu), przez maski i obrazy z Chin (które uwielbiał), aż po wielkiego konia z drewna, którego w dzieciństwie zawsze oglądał przed wejściem do sklepu i obiecał sobie, ze go kiedyś kupi. Zrobił to dopiero lata później, gdy dowiedział się, ze sklep został zniszczony w pożarze, ale koń ucierpiał tylko trochę. Sprowadził go do domu i wyprawił mu imprezę powitalną (fiesta de bienvenida), na którą jego znajomi musieli przynieść prezenty. Koń dostał m.in. trzy nowe ogony (bo stary się spalił). Pablo nie chciał nikogo urazić, więc założył mu wszystkie trzy (dwa z tylu, jeden obok grzywy) i stwierdził, że jest to "najszczęśliwszy koń na świecie, bo ma trzy ogony". Jak sam kiedyś powiedział: "dziecko, które się nie bawi, nie jest dzieckiem, ale człowiek stary, który się nie bawi, na zawsze utracił w sobie dziecko, które w nim kiedyś było". Tak właśnie żył i myślę, ze był człowiekiem bardzo szczęśliwym, widać to w jego domach, w jego twórczości. "Szczęście jest sprawą wewnętrzną, nie zewnętrzną, więc nie zależy pod tego co mamy, tylko od tego kim jesteśmy", mawiał (choc nie wiadomo czy nie pòwiedzial tego jednak po raz pierwszy Henry van Dyke...)
La Isla Negra była jego pierwszym domem, tu osiadł po powrocie do,Chile w 1937 roku (wcześniej był ambasadorem w Hiszpanii i Francji), dom kupił w 1938 roku od Don Fladio Sobrino (hiszpańskiego marynarza). Na początku był to niewielki domek z kamienia, który "rósł jak ludzie, jak drzewa...". Mieszkał potem głównie w Santiago i w Valparaiso, ale to tu spędził swoje ostatnie dni, tu dowiedział się o zamachu stanu i śmierci Allende. Jego dość ciężki już stan (chorował na raka) gwałtownie się pogorszył, został przetransportowany karetką do kliniki w Santiago, gdzie zmarł 23/09/1973 r. Został początkowo pochowany w stolicy, a w Matilde mieszkała w la Chascona aż do swej śmierci w 1985 roku. Neruda bardzo chciał być jednak pochowany w Isla Negra, o co, jak juz pisalam, poprosil swych przyjaciol w swym wierszu "Disposiciones" (w Canto General). Musiał poczekać aż do zmiany systemu, ale w grudniu 1992 roku trumna z poetą i Matilde została przetransportowana z honorami i przy obecności najważniejszych osób w kraju do Isla Negra. Grób znajduje się tuż obok domu, z widokiem na ocean.
Niesamowity człowiek, ekscentryk, przyjaciel ludzi. Zawsze lubiłam jego wiersze, ale teraz po zobaczeniu jego domów jeszcze bardziej mi się podoba. Wspierał Allende i w pewnym momencie pomyślałam sobie, ze może i dobrze, ze nie dożył dyktatury Pinocheta, ze ominęło go ponad 15 lat śmierci wartości, w które wierzył i zniewolenia kraju, który kochał. Jeszcze by go torturowali i więzili. Choć pewnie z drugiej strony tworzyłby niesamowite wiersze zaangażowane, w opozycji przeciw dyktaturze.
- comments