Profile
Blog
Photos
Videos
when you wish upon a star...
Disneyland Los Angeles is split over 2 parks - Disneyland and California Adventure. The original park has some good rides and simulators but is mainly themed at the 'younger' visiters although the "it's a small world after all" boat ride was actually quite fun!
California adventure is with out doubt the better of the two with bigger and more modern rides the best of which is "The Twighlight Zone - Tower of Terror" a lift that goes up 13 floors in the pitch black, doors swing open to look over the park and then you plummit straight down... scary stuff.
Both parks had some nice parades but we were really impressed by the live show of Aladin, animation masterclass where you are taught how to draw disney characters, evening firework extravaganza and best of all the colour of music show - this starts out as a pretty fountain display in time to music and is very plesent but then the water jets create a fine mist and they project famous disney songs from the films on the the water, all the fountins light up with beautiful colours and when they hit an intence scence with a Disney villain there are fire balls flying 60ft up in the air.
After Disney we headed back to Hollywood to visit Universal Studios. All movie based rides and simulators that were really well done and some amazing 3d effects. The sutudio tour takes you round some famous film/tv sets and without you realising turns into a ride its self when you are in the middle of a flood, an earthquake, a shark attack and a fight between King Kong and Dinosaurs. The live shows here were really top notch, live performance of Water World, performing animals and how special effects are made with past and present techniques.
It was now time to head back to the airport to fly to Asia... or so we thought. We had somehow convinced ourselves the flight was a day earlier. This meant that after returning the rather worn out rental car a.k.a. our accomatation, we needed to book a place to sleep. We found a cheep motel that had a free shuttle to the airport, washed some clothers, drank a few beers and then made complete pigs of ourselves at the 'all you can eat' buffet (this should have been called a 'grab what you can' whilst it lasts buffet as everyone else had the same idea!)
Finally we were on our way to the airport with the most unusual hand luggage - myself with a lapsteel gutar sticking a foot out of my bag and Hania with a coolbox full of documents and tupperware containers that wouldn't fit in the big bags... we got some very funny looks and were searched thourghly, thanfully there were no laytex gloves involved.
In total we drove the little Toyota Corrola 3691 miles round western USA, slept in it for 15 nights, made the service light come on and returned it caked in desert dust and bread crumbs, it was pretty smelly too.... serves you right Fox rent-a-car, next time stick to the price you agree on!
Magiczny Świat Disneylandu
Disneylnd w Los Angeles jest podzielony na 2 części: Disneyland i Calfornia Adventure. Pierwsza z nich ma kilka dobrych przejażdżek i symulatorów, jest jednak przeznaczona głównie dla młodszych uczestników. Pomimo tego bardzo nam się tam podobało.
Prawdziwą frajdę mieliśmy w drugiej części Dsneylandu. California Adventure ma najnowocześniejsze przejażdżki, z których najbardziej nam się podobała 'Strefa Ciemności - Wieża Terroru' - winda, która wjeżdża na 13 piętro, otwiera drzwi aby zobaczyć jak wysoko jesteśmy, po czym z całą siłą spada w dół - straszne, jednak świetna zabawa!
Oba parki mają uliczne parady i występy na żywo. My byliśmy pod wrażeniem przedstawienia Alladyn. Uczestniczyliśmy też w warsztatach, gdzie nauczylśmy się jak rysować Kubusia Puchatka. Weczorami podzwialśmy pokaz sztucznych ogni i przedstawienie 'Kolory Muzyki' - zaczyna się ono pokazem różnokolorowych fontann 'tańczących' w takt muzyki, później woda tworzy mgiełkę, która działa jak ekran, i na której wyświetlane są sławne piosenki filmów Disney. Całość jest pięknie oświetlona kolormi, a na koniec z wody bucha ogeń na wysokość kilku metrów. Wspaniałe show!
Po Disneylandzie ruszyliśmy do Hollywood aby zwiedzić studio filmowe Universal. Bardzo dobre przejażdżki, symulatory i niesamowite efekty 3-D i 4-D oparte na scenach z najlepszych filmów Universal. Podczas zwiedzani studa filmowego, zostaliśmy zabrani na plany filmowe popularnych filmów i seriali. Zostaliśmy też zaskoczeni wielką ulewą i powodzią (oczywiście były to świetne efekty specjalne w słonecznej i suchej Kalifornii). Inne eferty specjalne, których mieliśmy okazję doświadczyć, to trzęsienie ziemi, atak rekinów i bitwa pomędzy King Kongiem i dinozaurami. Później uczestniczyliśmy w przedstawieniah na żywo, gdzie widzieliśmy występujące zwierzęta i jeszcze więcej efektów specjalnych, gdzie krok po kroku wyjaśnono nam jak filmy oszukują oczy widza.
Po tych 5 dnich frajdy i zabawy nastał czas aby polecieć do Azji... przynajmniej tak myśleliśmy. Byliśmy przekonani, że nasz lot był jeden dzień wcześniej (cóż, lepiej w tą stronę niż w drugą). To znaczyło, że po oddaniu naszego samochodu nie mieliśmy gdzie spać i musieliśmy zarezerwować pokój w hotelu na jedną noc. Znaleźliśmy tani motel, który miał darmowy podwóz na lotnisko. Wypraliśmy tam ubrania i wypyliśmy kilka piw w oczekiwaniu na 'wszystko co możesz zjeść' bufet (który powinien nazywać się 'wszystko co możesz nałożyć na talerz' bufet, gdyż jedzenie było wydane tylko na pół godziny a nie tylko my mieliśmy pomysł aby najeść się do syta za darmo). Oboje zjedliśmy nieco za dużo i z przepełnionymi brzuchami poszliśmy spać.
Następnego dnia nareszcie jechalśmy na lotnisko z najbardziej dziwacznym bagażem podręcznym - John z gitarą lapsteel wystającą z plecaka na pół metra, a ja z przenośną lodówką pełną dokumentów i wszystkiego tego, co nie zmieściło się do dużego bagażu. Nie obyło się bez dziwnych spojrzeń innych turystów i kilku pytań czy sprzedaję zimne piwo. Na odprawie nasz bagaż został szczegółowo przeszukany, Johna ledwo co nie wpuścili na pokład samolotu twierdząc, że swojej giraty użyje jako broni. Po długch wyjaśnieniach, że nie mamy zamiaru nikogo uderzyć giratą, w końcu zostaliśmy wpuszczeni na pokład.
Podsumowując nasze ostatnie podróżowanie w USA: przejechaliśmy 3691mil (ponad 5000 km) wokół zachodnich Stanów małą Toyotą Corolla, w której w sumie spędziliśmy 15 nocy. Oddalśmy auto z zapalonym światełkiem informacyjnym 'przegląd techniczny wymagany', skurzone od piaku pustyni, pełne okruchów chleba i innego jedzenia oraz delikatnego odoru przechodzonych skarpetek i spoconych butów. Spędziliśmy jednak wspaniałe chwile, a co zobaczyliśmy to nasze, opłacało się!
- comments