Profile
Blog
Photos
Videos
Dzień 106 30/01/2014
Nie no, o co z nami chodzi? Dziś La Trochita na szczęście nie odwołana, ale za to deszcz! I to dość silny. No ale ruszyliśmy. Mamy miejsca przy oknie, ale po gorszej stronie. Ale generalnie widoki z okien super. Najpierw lasem, a potem wznosimy się o ok 200 m.n.p.m., ale nie czuje się tego, natomiast wydać zmiany roślinności, pojawiają się stepy, na nich konie i masa zajęcy uciekających przed pociągiem (a właściwie przed wydawanymi przez niego odgłosami). Jedziemy z prędkością ok 20-25 km/h, ale produkujemy bardzo dużą ilość czarnego dymu. Poza tym rzuca się w oczy (a raczej na kręgosłup) niewygodność siedzeń, małe wąskie i bardzo twarde! Niestety przypadł nam nienajlepszy wagon. Tu oryginalnie przewożono rzeczy i zwierzęta, a ławki pasażerskie dorobiono później. Wagony obok były oryginalnie pasażerskie, ten pierwszej klasy ma szerokie i miękkie siedzenia, ale ten drugiej twarde jak nasze (mają jedynie luki bagażowe nad siedzeniami i toaletę, tzn. dziurę w podłodze). Teraz trasa jest turystyczna i to właściwie dwa krótkie odcinki (po ok godz każdy), na początku i prawie na końcu oryginalnej trasy (bo drogo było utrzymać całość), ale całą oryginalną trasa trwała ok 15-16 godzin. Na tym żydelku? Masakra! Za to każdy wagon ma na środku piec, do którego dorzuca się drewna i który wciąż grzeje (na szczęście, bo zimny deszcz nad trochę zniszczył). Kiedyś pogrzewano też na nim wodę na mate, mleko dla dzieci a czasem nawet wieszano na palach nad nim kawałek mięsa i za parę godzin była kolacja :) Fajny pociąg, choć chyba większe wrażenia robią te zdjęcia z lotu ptaka, znad pociągu, szczególnie, że stepy przez które przejeżdża są naprawdę piękne.
Po ok godzinie dojechaliśmy do Nahuel Pan, niestety znów zaczęło padać. Tam ma stacji stoiska z różnymi ręcznymi wyrobami (biżuteria, durnostoiki etc.) i słynne tortas fritas, to trochę takie bułkowate, słodkawe, małe placki. Ok, lokalny przysmak, więc trzeba było spróbować, ale nic nadzwyczajnego. I empanady (czy ja już pisałam, że empanady w Argentynie są dużo lepsze niż w Chile, bo są z pieca, a nie jak te wielka, smażone, tłuste chileńskie?).
Po ok 45 minutach wrocilysmy do pociągu w droge powrotna do Esquel. Postanowiłyśmy zmienić trochę widoki, więc poszłyśmy do Warsu na kawę i ciastko (drogo!).
Bardzo się cieszę, że pojechałyśmy tym pociągiem, choć w sumie nic tam nie ma i chyba po raz pierwszy w życiu jechałam pociągiem bez celu, nie żeby dokądś dojechać, tylko tam i z powrotem. Tylko szkoda, że deszcz.
Mialysmy jechać do parku, ale po pierwsze musiałyśmy wrócić do hostelu po kurtki, a po drugie park wielki i nic by nam się nie udało zobaczyć w kilka godzin, szczególnie, że nie było już autobusów i trzeba by taksą (drogo). Trochę odpoczęłyśmy w hotelu i zjadłyśmy niedobrą pizzę (nie lubie pizzy...) i pojechałyśmy nad jezioro Lago Zeta (ok 3 km od Esquel). Bardzo fajne, spokojne, otoczone górami, teren w środku lasu, fajnie by się tam biegało. Posiedzialysmy chwilę i wróciłyśmy do Esquel. W sumie miły dzień.
- comments