Profile
Blog
Photos
Videos
Wyjazd z Dien Bien Phu do Hanoi był zaplanowany na 18:00. Znając już laoską punktualność, stwierdziłam że wietnamska może wyglądać podobnie, więc dotarłam na dworzec przed 17:00. Na wszelki wypadek.
Poszłam do autobusu z tabliczką 'Hanoi', w miejscu wcześniej wskazanym przez panią w kasie. (Gdy kupowaliśmy bilety, palcem pokazała karocę, którą będziemy jechać - czyli małego niewygodnego piździka.)
Byłam zaskoczona, bo teraz w owym miejscu stał klimatyzowany, regularnych rozmiarów autokar! Sprawdzanie biletu, plecak poszedł do luku bagażowego, wchodzę do środka, pan patrzy na mój bilet po raz drugi, macha rękami że to nie tutaj i pokazuje żebym szła za nim. No to wyciągam plecak z powrotem, biorę graty, które przełożyłam na drogę do mniejszego plecaka, reklę z zakupami, i cisnę we wskazanym kierunku.
Oho! Okazuje się że mój dyliżans jest autokarem sypialnym :) No pięknie, pięknie! Juz czeka na mnie leżanka z poduszką i kocykiem. Cykam fotę (tak, tę na górze), zalegam na moim legowisku i czekam na dzieci, z nadzieją że trafią do właściwego autobusu.
Dzieciaki dotarły. Zostały rozparcelowane po autokarze, więc jesteśmy gotowi do odjazdu.
No i teraz zaczyna się przygoda... bo przecież nie moze być zbyt łatwo :D
Przyszedł jakiś gość, zerknął na nasze bilety, stwierdził że to nie ten autokar, mamy zabierać manatki i iść za nim. No żesz kłerwa mać! To jakaś gra?! - Jak podkurwić turystę w 5 min?!
W końcu trafiliśmy do tego piździka którego pokazywała pani z kasy... Ale to nie koniec :) Potem były kolejne problemy - że bilety nie takie jak trzeba, że nie te miejsca, od Russell'a gość brał bilet sześć (!) razy, łącznie z tym, że oderwana w autokarze sypialnym połowa karteczki została w jego głównym bagażu, ktory musiał teraz wyciągać, żeby odszukać brakujący element i pokazać że obie połowy biletu do siebie pasują :D Ja pier...! :D
Ciagle, kurwa, coś! Już miałam podniesione ciśnienie. Dodatkowo kazali nam się przesiadać, przenosić, bo są numerowane miejsca. Urządzali mega roszady ok 30 osób na 10m2... No oskurwysynieć idzie!
Nagle siedzący koło mnie Wietnamczyk pokazuje swój bilet, i łamaną angielszczyzną tłumaczy że siedzę na jego miejscu... AAAAAAAAA!!! -Przeszło mi przez głowę, ale z pełnym spokojem, aczkolwiek w chuj zdecydowanie powiedzialam że w dupie to mam. Baaaaardzo głęboko. Nigdzie się nie ruszam. Nie przesiadam. Dosyć tego! Ja pierdolę!...
Chyba do niego dotarło, bo tylko odpowiedział: OK, nie ma problemu :)
Potwornie niewygodnie, gorąco, wyboiście, więc nie było mowy o spaniu. Mimo że wyjechaliśmy wieczorem, bardzo mocno świecił księżyc, więc widać było malownicze góry, wąwozy, lasy - cudnie! A kręta trasa, w takiej okolicy, byłaby spełnieniem marzeń niejednego motocyklisty.
W połowie drogi zatrzymaliśmy się na jedzenie. Widać że to stały punkt programu, bo gospodarze od razu wyskoczyli z garami. Wszyscy pasażerowie autobusu (poza nami) zasiedli do usyfionych ław, ustawionych na klepisku przy czyimś domostwie, i zaczęła się uczta. W końcu Niels (mój germański podopieczny) i ja postanowiliśmy dołączyć do współcierpiacych w podróży i wzięliśmy na spółę porcję składającą się z ryżu, kurczaka, tofu i liściastej wody do polewania ryżu.
Dodatkowo dokarmiała mnie wietnamska para siedząca z tyłu. Zobaczyli że częstuję dzieci specjałami zakupionymi w Dien Bien Phu. Coś a la kluski śląskie z tapioki, wypełnione mięsem i słodką fasolą, zawinięte w liście bananowca. Wspomniana para lokalesów uniesionym w górę kciukiem zapytała czy mi smakuje. A że kluchy były raczej bezsmakowe, a farsz suchy i dziwny, to szczerze się skrzywiłem, unosząc ramiona. Zaczęli się śmiać i wyciągnęli spod siedzenia swoje skarby. Spory bambusowy pojemnik z ryżem i woreczek z czymś suszonym. Pamietam że to kiedyś próbowałam... Jakieś suszone kalmary czy cuś.
Potem jedno z dzieci wyskoczyło z autokaru na siusiu, nie założywszy bucików... Chłopczyk mocno rozjebał palucha o kamień, i ta sama para na szybko wyciągnęła chusteczki, taśmę klejącą (!) i zrobili mu opatrunek :D
Po tej podróży zaczęłam zmieniać zdanie na temat Wietnamczyków. Pierwsze wrażenie nie było najlepsze, ale juz się poprawia!
- comments