Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 69 24/12/2013
Obudziłam się dziś i od razu pomyślałam: Wigilia! I wyskoczyłam z łóżka, jak dziecko :)
Nie to, ze mamy jakieś wielkie plany, ale chciałyśmy zobaczyć jeszcze trochę miasto, zrobić świąteczne zdjęcia, a potem wigilijny skype z rodzinka (ho, ho, ho).
Jeden z głównych placów w stolicy, Plac Murillo z katedra (szkoda, ze zamknieta), jest pięknie przystrojony, stoi na nim wielka choinka i migaja świąteczne światełka. Chyba po raz pierwszy czujemy Swięta! Choć pogoda nie pomaga - gorąco.
Na Placu San Francisco też pełno ludzi i festyn. Fajnie podoba mi się, widać ze miasto żyje, a w tym słońcu wszystko nabiera uroku.
Potem poszłyśmy na słynne Mercado de Hechicería, czyli rynek/targ wiedźm. A tam masa dziwnych przedmiotów, jakieś sproszkowane zioła i inne substancje na każda okazje: zakochanie, odkochanie, slub, lepsza prace, lepszy seks, rzucanie uroku, odczarowywanie uroku i co tylko chcesz. Poza tym masa dziwnych talizmanów do portfela, niektóre w małych woreczkach: tam jakieś koraliki, talizman i podkowa, a na zewnątrz woreczka... zdjęcie Jezusa na krzyżu. To dopiero mieszanka religii!
Jakiś sproszkowany węgiel (i nie wiadomo, co jeszcze) do posypywania w domu i odstraszania złych duchów. A nad tymi wszystkimi rzeczami wiszą nad glowa, bądź leżą w pojemnikach... suszone płody lam! Masakra! Podobno jesli ktos buduje nowy dom, to należy zakopac to w fundamentach, w ramach ofiary dla Pachamamy (Matki Ziemi). Uhh, trochę przerażające miejsce, jak z jakichs horrorow lub Halloweenowych klimatów.
Kupiłam maść z liści koki na bole kręgosłupa (bo trochę mnie wykańczają te wielogodzinne jazdy w autobusach), to chyba jedyna rzecz, której się tam nie bałam. Byla też maść z lamy czy alpaki, no ale nie.
Po długim skype z rodzinka (oni już po wigilijnym obzarstwie a my głodne!), wylądowalysmy w końcu na kolacji tam gdzie wczoraj (naprawdę ciężko tu znaleźć w centrum dobra miejsce do jedzenia). A oni w Wigilie jedza tu slynna potrawe ¨picada navideña¨ czyli rodzaj gulaszu z duuuza iloscia miesa, co jeszcze bardziej utrudnia mi poszukiwania.
No coz, nie jest to polska Wigilia, ale zjadłam: zupe a la pieczarkowa z makaronem i mleczkiem kokosowym i lokalnego pstrąga (trucha). Potem w kawiarni obok carajillo (kawę z koniakiem na rozgrzewkę, nie jest to co prawda kompot z suszu, no i nie było wina grzanego, ale przypomniała mi się Hiszpania) i tiramisu. A po drodze zakupiłam Panetone, w ramach przypomnienia corocznych, poswiatecznych wyjazdow z moja siostra. Szkoda, ze takie małe, bo już cale zjadłam :)
WESOLYCH SWIAT!! :)
- comments