Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 67 22/12/2013
Rano... deszczowo, wiec postanowilysmy troche przeczekac, ale jak tylko sie rozchmurzylo to ruszylysmy w droge. Idziemy na druga strone wyspy Isla del Sol, na poludnie do Yumani, skad odplywaja lodki powrotne do Copacabany. Powinno nam to zająć ok 3 godziny.
Droga idzie oczywiscie glownie pod górę. Już na samym jej poczatku przylacza sie do nas pies, ktory bedzie naszym przewodnikiem i nie opusci nas prawie do konca dzisiejszej drogi. Idzie glownie przy mnie i wlasciwie od poczatku jest to moj pies (Sarah nie lubi, on to chyba wyczuwa, a ja zachwycona :)). Idzie przodem, ja za nim, a za nami Sarah. Odwraca sie co chwile, patrzy czy jestem i czeka na mnie, jesli jestem daleko. Ja staje i czekam na Sare, wiec czesto stoimy we dwojke, on z przodu, patrzac na mnie, ja pare metrow dalej czekajac na Sare. I wszystko jasne, nic nie trzeba mowic, zrozumienie widac w oczach. Niezla z nas ekipa!
Gdy ok 11 zatrzymujemy sie na plazy na odpoczynek w wiosce obok, pies kladzie sie obok nas. Widac, ze bez nas nigdzie sie nie ruszy.
Idziemy dalej pod gore i po okolo godzinie gubimy sie z Sarah. Ja poszlam przodem z psem, ona z tylu, musiala pojsc inna droga. No nic, czekam troche na nia, szukam jej, ale gdy upewniam sie, ze stad wszystkie drogi stad prowadza do Yumani, ide dalej i mam nadzieje, ze wszystko będzie w porządku i zobaczymy się na miejscu. Ide dalej z psem, którego... gubię po ok 20 minutach. Kurcze, akurat był mi w tej chwili potrzebny, on poszedł dobra droga, a ja zaczęłam się wspinać pod wielka górę. Coś czułam, ze to pewnie trudniejsza trasa, ale nie widzialam innej. Tuż przed szczytem odnalazł mnie pies! Gonił za mną z wywalonym jezorem. Od razu jak mnie zobaczył skręcił w lewo. No tak, okazało się, ze zamiast wspinać się na te górę, można ja było obejść z lewej strony! No i własnie po to ludziom sa potrzebne psy! :) No nic, idziemy razem dalej i wreszcie dochodzimy na główny szlak. Oczywiście tu też nie ma żadnych oznaczeń, idzie się trochę na czuja, "na południe". Idziemy razem, potem on się na chwile odłącza, ale już go nie wołam, ani na niego nie czekam. Myślę, ze powinien już wracać do domu, bo od ponad dwóch godzin idzie z nami. Szkoda tylko, ze nie zrobiłam mu zdjęcia. Super koleś, pomocny przewodnik! :)
Dochodzę do wioski Yumani, na wzniesieniu, tuż nad portem. Siadam w jakiejś restauracyjce i po ok pol godzinie dołącza do mnie Sarah. Okazało się, ze też się zgubiła. W sumie nie wiem, jaka trasa poszła (generalnie lepsza, bo nie szla pod ta górę). I widziała niedaleko psa, czyli jeszcze nie poszedł do domu!
Postanowiamy iść do świątyni Templo del Sol, ale okazuje się to dużo dalej niż musiałyśmy (i bardzo w dół, a potem trzeba będzie szybko wrócić na ostatnia łódkę do Copacabany), więc rezygnujemy w połowie.
Schodzimy schodami (Escalera de Inka) ok 1 km w dol do portu. Wzdłuż schodów spływa z gór woda, która podobno dla Inkow reprezentowała ich motto: "Ama sua, Ama llulla, Ama khella" czyli "Nie kradnij, nie kłam i nie bądź leniwy". Rozumiem, ze to ostatnie było szczególnie potrzebne, by wspiąć się tymi schodami pod górę (to naprawdę strome wejście, dobrze, ze schodzimy)!
W porcie szybka kanapka i rozczarowujaco niedobre boliwianskie piwo Paceña, i... prawie spozniamy sie na łódkę. No ok, wlasciwie można powiedzieć, ze się spozniamy, bo już odbili od brzegu i musieli po nas wracać :) . Ale po pierwsze ruszyli przed czasem (od kiedy to w Ameryce Południowej robi się coś na czas?! Nie mówiąc już przed czasem?!), a po drugie sprzedawczyni biletów pomyliła pomosty, z którego ruszali. No nic, uroki podróżowania :)
W Copacabana czeka na nas srednioczysty hotel, bez papieru toaletowego (czyli standard), ale za to z wrzącą woda (wow! tu wszędzie ciężko o ciepła wodę, ja już przestałam się kąpać, jak jest lodowata...), szkoda tylko, ze przy dotknieciu kurka kopie prąd (to nowość dla nas, ale podobno częste w Boliwii) i chyba najwolniejsza obsługa w restauracji na świecie. Na szczęście dobre i tanie (największy plus Boliwii do tej pory to jej niższe ceny) wino i pisco ratują wieczór :)
- comments