Profile
Blog
Photos
Videos
Postanowiłam zostać w Hanoi jeszcze jeden dzień. Chcę zobaczyć ogród botaniczny, południowo-zachodnią część miasta i mauzoleum Ho Chi Minh. Kurde, gość zażyczył sobie kremację, a oni go zmumifikowali... Dwa miesiące w roku spędza w Rosji, na odświeżającym SPA ;)
W drodze do ogrodu botanicznego mijałam ulice przepełnione małymi jadłodajniami. Wiele z nich serwuje psy :( Traumatyczne przeżycie... Na straganach wyłożone całe pieczone psiaki (z głowami i ogonami), albo same głowy, udka... Co kto chce.
Ja wiem, że to reakcje uwarunkowane kulturowo. Pieczony świniak jakoś mnie nie odpycha, a pies i owszem.
Rozglądałam się za czymś na drugie śniadanie, ale nagle przestałam odczuwać głód. Zadowoliłam się mrożoną kawą.
Na opisywanie ogrodu botanicznego szkoda strzępić języka. Większość wrocławskich parków wygląda bardziej imponująco niż lokalny skwerek, obetonowany gdzie popadnie, z brudnym stawikiem i dziwną betonową wysepką na środku, na której stoją spore gołębniki :) A! 'Uroku' dodaje stojąca przy bajorku klatka z pawiem. Osztachetowana, owinięta siatką rotundka, skąd skrzeczy biedne ptaszysko... Ło matulu... ;)
Od managera hostelu wiem, że na zachodzie jest największe w okolicach Hanoi jezioro, Tay Ho. Po drodze oglądam pałac prezydencki, piękne budynki ambasad, łącznie z polską (po wietnamsku Polska to Ba Lan), i w końcu trafiam nad wodę. Wzdłuż brzegu jeziora same kawiarnie, żadnej restauracji! Ale nie poddaję się ;) W końcu trafiam na małą uliczkę, przy której kobitki czyszczą jakieś skorupiako-mięczaki. Doskonale miejsce na obiad. Smażony ryż z owocami morza, porcja dla małej armii... Dziękuję :)
- comments