Profile
Blog
Photos
Videos
Tales of Monkey Island
There isn‘t too much to do in Ninh Binh but it is a good place to base yourself for a few days as it is fairly central to a few really nice locations.
The area of Tam Coc is like a miniature version of Ha Long Bay, where you are rowed along past huge limestone cliffs and through caves that you explore with a headtorch. This was impressive but we didn‘t see all the caves we should as we paid a local to take us in her boat and she had to avoid all the official tour boats (thankfully we didn‘t have to jump off mid tour and hide in a bush like Nick did).
From here we drove to Cuc Phuong National Park, a really nice place! From the park enterance you have to drive 30km through thick jungle on a nice paved road to reach some trails, prehistoric caves and a huge 1000 year old tree. Towards the entrence there was also a monkey and turtle rescue centre that we had a tour around, this was much nicer than the previous zoo as all the animals were well cared for, had plenty of space and looked happy.
On the way home we passed a sign for Trang An, this was another little boat trip that would take us through some of the caves we missed the other day and see more of the river system... it was also really nice after hiking all afternoon as riding Betty everywhere has made us lazy and we were nackered!
One of the main sights of Vietnam has to be Ha Long Bay, being the thrifty travellers that we are,we had heard that a much cheaper alternative is to go to Cat Ba island and take a tour from there, this turned out to be a great choice.
The car ferry sailed through Ha Long Bay‘s rock formations and the weather was fantastic, we found a hotel with a balcony overlooking the marina for only $5 and celebrated by watching the sunset with a few beers. What a place.
We booked a 1day tour of the Bay and a mini bus arrived to take us to our boat. The first stop was Monkey Island. As the name suggests, this is an island with many monkeys... what nobody tells you is that the monkeys there are vicious, bite, scratch, steal and pretty much rule the island. I suppose we should have guessed when after dropping off his passengers the captain promptly retreated to a safe (monkey free) distance.
It all started well, we saw a few monkeys playing in the trees and took some pictures. One tourist gave a monkey a bottle of sugary iced tea and we all thought how amazing, he drinks it just like a human. Hania later cought the same monkey stealing another iced tea from under the restrant counter, he avoided all the food and went straight for the drink he recognised, clever b*****.
Then the Chinese arrived! two boat loads with kids. They decided it would be a good idea to give the monkeys food and then snatch it away before the can get it. This led to more monkeys coming to see what's happening and soon there was a whole pack of them hissing and running at tourists trying to steal their food. As I was minding my own business and watching the chaos from a distance, the most placid monkey suddenly jumped from a perch on the restaurant, sprinted across the beach and bit me on the back of the leg.
I‘m glad to say that the tour did get better from there. We sailed past some floating fishing villages, went kyaking through caves and in lagoons, had a delicious sea food meal and spent some more time jumping off the roof of the boat to swim to beaches and explore the spectacular lime stone rock formations.
That evening the monkey bite was playing on my mind (mainly because of the film 28 days later) so we did some research. If the monkey was clean there is no problem, if the monkey had rabies and you don‘t get treatmet it is a 100% mortality rate! After asking most of the island if the monkeys are clean we eventually found the primate expert of Cat Ba national park who informed us that the monkeys are nothing to do with the park and it was the tour operators who illegaly brought unvaccinated monkeys to the island to create a tourist attraction, mental!
We decided the best thing to do will be to leave the island early and drive to Hanoi on the mainland to get the injection sorted out.
Even with a monkey bite Cat Ba island and the tour was one of the highlights of the trip and it really is a beautiful place to visit.
Historia pewnej małpy
W mieście Ninh Binh nie ma za dużo do robienia, jednak jest to miejsce wypadowe do kilku pobliskich atrakcji, dlatego zatrzymaliśmy się tam nas kilka dni.
Tam Coc jest miniaturką Ha Long Bay. W małej prywatnej łódce płynęliśmy wokół pięknych wyłaniających się z wody klifów wapiennych oraz wpłynęliśmy do dużej jaskini, gdzie dostawczy wcześniej latarki, mogliśmy podziwiać wspaniałe formacje stalaktytów. Wycieczka robiła wrażenie, niestety nie wpłynęliśmy do wszystkich jaskiń, gdyż wykupiliśmy dużo tańszą wycieczkę u lokalnych mieszkańców, którzy robią to nie do końca legalnie i nasz kierowca musiał uważać, żeby nie wpaść na oficjalnych przewodników. Na szczęście, w przeciwieństwie do Nicka, który również wybrał tańszą opcję, nie musieliśmy wyskakiwać z łódki i kryć się w zaroślach w połowie wycieczki.
Następnego dnia pojechaliśmy po Parku Narodowego Cuc Phuong, który okazał się być bardzo przyjemny. Z wejścia do parku mieliśmy jeszcze do przejechania około 30km żeby dostać się na 7-kilomotrowy szlak, który postanowiliśmy przejść. Wybrukowanymi dróżkami jechaliśmy przez piękną dżunglę, aż dotarliśmy do naszego szlaku, który przeszliśmy pieszo i z którego mogliśmy podziwiać prehistyoryczne jaskinie oraz 1000-letnie drzewo. W parku zwiedziliśmy również Centrum Ratownicze Małp i Żółwii. Podobało nam się tam dużo bardziej niż w poprzednim zoo, które zwiedziliśmy, gdyż zwierzęta były odpowiednio zadbane, miały mnóstwo przestrzeni i wyglądały szczęśliwe. W drodze do naszego hotelu zatrzymaliśmy się w miejscowości Trang An, skąd pojechaliśmy na jeszcze jedną wycieczkę łódką. Widzieliśmy jeszcze więcej systemów rzecznych, formacji skalnych oraz jaskinie, które ominęliśmy poprzedniego dnia. Był to też miły odpoczynek dla naszych zmęczonych wcześniejszym szlakiem nóg, gdyż mając naszą Betty nieco rozleniwiliśmy się więcej jeżdżąc niż chodząc i owe 7km wykończyły nas.
Zdecydowanie największą atrakcją Wietnamu jest Ha Long Bay (Zatoka Ha Long). Starając się podróżować tanim kosztem, dowiedzieliśmy się, że najtańszym miejscem noclegowym oraz miejscem, gdzie można wykupić rejs po zatoce Has Long w dobrej cenie jest wyspa Cat Ba. Tam też sie udaliśmy i był to strzał w 10! Promem przepłynęliśmy przez formacje skalne aby dostać się na wyspę. Pogoda była wspaniała, udało nam się znaleźć ładny hotel z balkonem i widokiem na zatokę za $5 (PLN35), gdzie pijąc zimne piwo oglądaliśmy malowniczy zachód słońca. Niesamowite miejsce!
Wykupiliśmy jednodniowy rejs po zatoce. Mini bus podjechał po nas do hotelu i zabrał nas do portu, skąd odpływały statki. Naszym pierwszym przystankiem była wyspa małp. Jak sama nazwa wskazuje, jest to wyspa pełna małp... jednak nikt nie poinformował nas, że owe małpy są dość złośliwe, drapią, gryzą, kradną i praktycznie rządzą całą wyspą. Powinniśmy się tego domyśleć, kiedy po wysadzeniu pasażerów na wyspie, kapitan wraz z załogą odpłynęli na bezpieczną, z dala od małp odległość.
Wycieczka zaczęła się świetnie, podziwialiśmy małpy bawiące się na drzewach, zrobiliśmy kilka zdjęć, jeden z turystów dał małpie butelkę słodkiego napoju i wszyscy byliśmy pod wrażeniem jak owa małpa otwarła butelkę i piła z niej jak człowiek. Napój musiał jej bardzo smakować, gdyż później przyłapałam tą samą małpę jak rozpoznawszy owy napój w małym sklepiku, wkradła się do niego, odsunęła szybę, wyrzuciła ciastka, które blokowały drogę dostępu do butelek i ukradła swój ulubiony napój. Bystre stworzenie!
Następnie na wyspę przyjechały dwa statki pełne chińskich turystów, którzy wpadli na pomysł, żeby dać małpom jedzenie, po czym szybko je zabrać zanim małpa zdążyła je schwytać. Małpy stawały się coraz bardziej wściekłe, a Chińczycy mieli ubaw po pachy. Owa 'zabawa' przyciągnęła więcej małp, które były ciekawe o co tyle szumu. Wkrótce mieliśmy na plaży całą gromadę złych i syczących małp, które starały się ukraść turystom jedzenie. Ja i John oglądaliśmy to wszystko z tarasu restauracyjnego kiedy usłyszeliśmy klakson statku wzywający nas do powrotu na statek. Biedny John, idąc do łódki, nie wadząc nikomu, został zaatakowany przez jedną z małp spokojnie siedzącą na żerdzi, która nagle zeskoczyła, przebiegła pędem przez plaże i ugryzła go w lewą nogę.
Na szczęście, pomimo owego incydentu, wycieczka bardzo się nam udała. Przepłynęliśmy przez wioskę rybacką na wodzie; udaliśmy się na kajaki, gdzie owymi kajakami przepłynęliśmy przez jaskinie i piękną lagunę otoczoną skałami; zjedliśmy wyśmienity lunch po którym skakaliśmy z łódki do wody, aby o własnych siłach dopłynąć do małej, pięknej plaży. Po drodze podziwialiśmy mnóstwo wystających z wody skał wapiennych, które tworzyły przepiękny obraz.
Wieczorem wróciliśmy do naszego hotelu, jednak ugryzienie małpy nie dawało nam spokoju. Postanowiliśmy wyszukać nieco więcej informacji na ten temat. Okazało sie, że jeśli małpa nie jest zarażona, nie ma problemu, jednak jeśli małpa ma wściekliznę i nie zostanie podana odpowiednia szczepionka, dla ludzi jest to w 100% śmiertelne. 'Musimy dowiedzieć się, czy małpy są szczepione' - pomyśleliśmy - i udaliśmy się do biura na wyspie, gdzie zastaliśmy głównego eksperta. Był to Amerykanin, który wytłumaczył nam, że owe dzikie małpy zostały nielegalnie przywiezione na wyspę przez organizatorów wycieczek, aby stworzyć atrakcję turystyczną. Amerykanin dał nam do zrozumienia, że małpy nie są szczepione i on na naszym miejscu zaczepiłby sie, gdyż ryzyko jest zbyt duże. Nie zastanawialiśmy się ani chwili dłużej, spakowaliśmy się i udaliśmy się po szczepionkę do Hanoi (które tak czy inaczej było naszym następnym celem).
Oboje stwierdziliśmy, iż pomimo ugryzienia, spędziliśmy kilka wspaniałych dni na wyspie, a rejs po zatoce Ha Long jest zdecydowanie wart każdego grosza!
- comments