Profile
Blog
Photos
Videos
Welcome to Thailand... you want tuk tuk my friend?
After leaving America on the 23rd of September and 18 hours travelling time, we arrived in Bangkok on the 25th, which means that 24th did not happen. Does it mean that we are now a day younger?
In Bangkok we were staying with our friend John Callaghan, who we met 3 years ago at Ballibay and currently lives in Thailand.
It took us a while to get used to a few things in Bangkok: different time zone, Bangkok traffic, lifestyle and most of all - the humidity, but after a few days of constant sweating we felt much better and we learnt a few important things about Bangkok and its people:
1.Thai people are really friendly and helpful. When asked for directions, they always tell us where to go, even if they have no idea. Very helpful.
2. Thai people never stop for a zebra crossing. In order to cross the road you have to close your eyes, hold your breath and pray.
3. Street food is amazing! We have enjoyed not knowing what we are ordering and John's favourite game has now became 'guess the mistery meat on the stick'
4. Thai people love spicy food. Not knowng a word for 'spicy' in Thai, we chose some really hot food on a few occasions, which was enough to blow your head off.
5. Tuk Tuk (little Thai taxis) are round every corner ready to attack every Westerner with the question 'Where are you going my friend? Too far to walk! Want a tuk tuk?'
6. If a deal seems to good to be true in a touristy area, it's probably a scam. Some less friendly Thai people tend to give you wrong information to make you change your plans and take tuk tuk, which stops at his friend's souvenre shop. We have not fallen for that.
7. Haggling is fun, especially for Hania who made a few good deals when buying things.
With the help of the locals we seemed to be getting lost every day, which was not such a bad thing as we kept finding new and interestng places. On one occasion, however, it all became too much. After walking round Bankok centre sightseeng for 6 hours and following local dections for further 2, we were both a big, hot, sweaty, grumpy mess and furtermore completely lost. We must have looked very desperate as a nice friendly Thai guy took pity on us and gave us both a lift on a back of his tiny moped, the appreaence of this can only be described as a Hania sandwich.
Overall, we saw lots of fantastc things in Bangkok, but the best of whch were: Golden Buddha (a statue 3m in heights and 5.5 tons, made of solid gold and worth £28.5 mln); Wat Pho Buddha (reclining golden Budda - 46m long, 15m high); Grand Palace with the Emerald Buddha, Wat Arun (Temple of Dawn, which has the steepest stairs ever); Anantasamakhom Throne Hall - a museum of royal treasures (no pictures allowed) and Vimanmek Mansion Museum (an old royal residence).
We also has a really great time with our hosts John and Nok, who showed us some great food, unusual fruit (see picture) and made us feel really welcome. We had a great time, thank you so much.
Now we are ready to move on to spend a few days relaxing at the beach on the Thai islands of Koh Samet and Koh Chang.
Witamy w Tajlandii, chcesz tuk tuk mój przyjacielu?
Po opuszczeniu Ameryki 23-ego września i po 18-godzinnej podróży, do Bangkoku dotarliśmy 25-ego września, innymi słowy 24 wrzesień nie nastąpił. Czy to znaczy, że jesteśmy dzień młodsi?
W Bangkoku zatrzymaliśmy się u naszego znajomego Johna Callaghana, którego poznaliśmy 3 lata temu na campie Ballibay a obecnie mieszka w Tajlandii.
Przez pierwszych kilka dni staraliśmy się przystosować do innej strefy czasowej, korków w Bangkoku, zupełnie innego stylu życia i przede wszystkim wilgoci (każdego dnia nasze koszulki były mokre z potu). Wkrótce jedna do wszystkiego się przyzwyczailiśmy i nauczyliśmy się kilku rzeczy o Bangkoku i jego mieszkańcach:
1. Tajlandczycy są bardzo miłymi i pomocnymi ludźmi. Zapytani o drogę zawsze powiedzieli nam gdzie mamy iść, nawet kiedy sami nie mieli zielonego pojęcia. Bardzo pomocni.
2. Tajlandczycy nigdy nie zatrzymują się przed przejściem dla pieszych. Przechodząc przez drogę należy zamknąć oczy, wstrzymać oddech i modlić się.
3. Uliczne jedzenie jest przepyszne! Najwięcej frajdy mamy zamawiając jedzenie, nie mając pojęcia co właściwie zamawiamy, a największą rozrywką Johna stało się zgadywanie gatunku tajemniczego mięsa na patyku, które właśnie zamówił.
4. Tajlandczycy kochają ostre potrawy. Nie wiedząc jak jest 'ostre' w ich języku, kilka razy zamówilśmy bardzo pikantne jedzenie, po którym omal nie wypaliło nam głów.
5. Tuk tuk (maleńkie taksówki) czają się za każdym rogiem czekając aby zaatakować każdego turystę pytaniem: 'Gdzie idziesz mój przyjacielu? Nie, to za daleko. Może tuk tuk?'
6. Jeśli coś wygląda za dobrze żeby być prawdziwe (szczególnie przy turystycznych atrakcjach), to pewnie jest to oszustwo. Niektórzy mniej przyjaźni Tajlanczycy specjalnie podają turystom nieprawdziwe informacje, tylko po to, by ci zmienili plany i wzięli tuk tuk, który z kolei zatrzyma się przy sklepie z pamiątkami przyjaciela. Nas jednak nie dali rady oszukać.
7. Targowanie się jest świetne! Szczególnie dla bardzo oszczędnej Hani. Kilka razy udało mi się wytargować rzeczywiście dobrą cenę.
Z 'pomocą' mieszkańców, którzy ciągle źle mówili nam gdzie mamy iść, gubiliśmy się codziennie. Nie było to jednak aż tak złe, gdyż za każdym razem gdy się zgubiliśmy, znajdowaliśmy jakieś nowe interesujące miejsce. Pewnego razu jednak mieliśmy tego już serdecznie dość. Po zwiedzaniu centrum Bangkoku przez 6 godzin i kolejnych 2 godznach usiłowania znaleźć naszego mieszkania (oczywiście kierując się radami mieszkańców), oboje byliśmy zmęczeni, spoceni, źli i marudni, a przede wszystkim kompletnie zgubieni. Musieliśmy wyglądać bardzo źle, gdyż pewnien bardzo przyjazny Tajlandczyk (kolejny zapytany o drogę) powiedział, że wie gdzie jest wskazany przez nas adres i zaoferował, że podwiezie nas na swoim maleńkim motorowerze. Tak więc z przodu siedział Tajlandczyk, w środku spłaszczona ja a z tyłu John, który musiał bardzo koncentrować się aby nie spaść, gdyż jego pośladki już nie zmieściły się na siedzeniu. Znaleźliśmy nasze mieszkanie, chcieliśmy dać Tajlandczykowi pieniądze w podziękowaniu za uratowanie nas, jednak on nie wziął ani grosza.
W Bangkoku widzieliśmy wiele fantastycznych rzeczy, najlepsze z nich to: Golden Buddha - Złoty Buddha (posąg wysoki na 3 metry, ważący 5.5 ton, zrobiony z czystego złota i warty £28.5 miliona); Wat Pho Buddha (posąg leżącego Buddhy, przechodzącego z jednego życia do drugiego, o długości 46m i wysoki na 15m); Grand Palace (Wielki Pałac) z Emerald Buddha; Wat Arun (świątynia wschodu słońca, w której wspinaliśmy się po niesamowicie stromych schodach); Anantasamakhom Throne Hall - muzeum skarbów królewskich (niestety nie było można tam robić zdjęć) oraz Vimanmek Mansion Museum (dawna rezydencja królewska).
Oprócz tego bardzo mile spędzilśmy czas z naszymi gospodarzami Johnem i Nok, którzy pokazali nam wspaniałe jedzenie, niezwykłe owoce (na zdjęciu poniżej) i sprawili, że czuliśmy się jak u siebie w domu. Dziękujemy bardzo.
Jesteśmy gotowi aby opuścić Bangkok i ruszyć w dalszą podróż, tym razem na relaksujące plaże Tajlandzkich wysp - Koh Samet i Koh Chang.
- comments