Profile
Blog
Photos
Videos
Welcome to fantasy island...
We took the ferry over to the island of Koh Samet. It is a smaller island that was recommended to us by John Callaghan. As it was early evening when we got there, we threw our bags straight in the room and went for a few beers on the beach.As it had been dark when we arrived, it was not until the next day we realised how pretty the island is. Soft white sand and crystal clear water which is very warm (slightly better than Cleethorpes). We spent the whole day exploring different beaches and then on the way home we got some more mistery meat street food. Hania's food was preatty easy - 100% it was a fish, whereas after finding a brown spinal cord and ribs in John's 'chicken', we are pretty sure it was either a large squirrel or a small cat. Either way it was, quite tasty though.
We had heard about the famous bucket coctails served in a child's sand bucket and we decided to give it a try. The margarita was so good that we tried the long island iced tea as well (B200 = £4 per bucket). The whole place comes alive at night with food on the beach, life music and a fire show. We really enjoyed Koh Samet, it's a great place.
Next stop - Koh Chang. After a ferry back to land, a bus journey and a ferry to the next island, we were finally in Koh Chang (second largest island in Thailand). Our accommodation was far from the main road and very basic, but for £5 a night we had our own private beach front hut with an amazing view. We drank some beers sitting on our porch looking at the sea.
The next day we rented a little scooter to go explore the island. We saw waterfalls, jungle roads, coconut and banana trees and even elephants... and then the rain started. It was an experience riding in shorts, t-shirts and no helmet during a monsoon. The rest of the time we spent strolling round the street stalls, walking on the beach or relaxing in the hut. We only stayed for 3 days as we were keen to get to our next destination - Cambodia.
Witamy na wyspach
Po podróży promem dotarliśmy na wyspę Koh Samet. Jest to mała wyspa, którą polecił nam John Callaghan. Jak tylko przyjechaliśmy, wrzuciliśmy plecaki do naszego pokoju i poszliśmy na piwo na plaży. Jakoże dotarliśmy na wyspę kiedy było już ciemno, dopiero następnego dnia zobaczyliśmy w jakim pięknym miejscu się znaleźliśmy. Delikatny, biały piasek oraz krystalicznie czysta i ciepła woda. Raj na ziemi! Spędziliśmy cały dzień na różnych plażach, a wieczorem, w drodze do domu kupiliśmy po kawałku tajemniczego mięsa na patyku sprzedawanego na ulicznym straganie. Moje jedzenie było łatwe do rozszyfrowania, w 100% była to ryba, z kolei po zjedzeniu porcji Johna i analizie brązowego kręgosłupu i żeber, które nam zostały, jesteśmy przekonani, że 'kurczak', który kupiliśmy był albo małym kotem, albo dużą wiewiórką. Tak czy inaczej, było to nawet dość smaczne.
John Callaghan powiedział nam, że koniecznie musimy pójść na wiaderko koktailu alkoholowego na wyspie. Tak też zrobiliśmy. Wiaderko 'margarity' było tak dobre, że skusiliśmy się jeszcze na kubełek koktailu 'long island iced tea' (B200 = £4 = PLN20 za wiaderko). Prawdziwe życie na wyspie zaczyna sie dopiero po zachodzie słońca, kiedy plaża zamienia się w wielką restaurację z muzyką na żywo i przedstawieniami z ogniem. Bardzo podobało nam się na Koh Samet, jest to wspaniałe miejsce!
Następny przystanek - Koh Chang. Po powrocie promem na ląd, podróży autobusem i kolejnym promie na wyspę, znaleźliśmy się na Koh Chang (drugiej co do wielkości wyspie Tajlandii). Nasze zakwaterowanie było dość podstawowe i daleko od głównej drogi, jednak za £5 = PLN25 mieliśmy własny domek na plaży 3m od morza ze wspaniałym widokiem. Wieczór spędziliśmy siędząc na naszym tarasie, pijąc piwo i patrząc na morze.
Następnego dnia wypożyczyliśmy mały skuterek na cały dzień i pojechaliśmy zwiedzać wyspę. Jadąc drogami dżungli widzieliśmy wodospady, egzotyczną roślinność, drzewa kokosowe i bananowe, a nawet słonie! A później zaczęło padać... Było to jednak ciekawe doświadczenie jechać na skuterze w krótkich spodenkach i koszulce podczas deszczu monsunowego, który jest jak półgodzinne, wielkie oberwanie chmury, aczkolwiek jest on bardzo ciepły. Resztę czasu spędziliśmy chodząc po ulicznych straganach, spacerując po plaży i relaksując się w naszym domku. Na wyspie zostaliśmy jedynie przed 3 dni, gdyż przed nami nasz kolejny nowy cel - Kambodża.
- comments